Zbliżają się wakacje, a wraz z nimi czas wyjazdów i wypoczynku. W Stowarzyszeniu Mudita to czas organizacji wypoczynku dla rodzin osób z niepełnosprawnością, w formie turnusów wytchnieniowych. W tym roku Mudita organizuje je po raz piąty. O wolontariacie na turnusach wytchnienoiwych opowiada Zofia Domańska, wolontariuszka. 


Zofio, o tym, że działasz w Stowarzyszeniu Mudita dowiedziałam się przed dwoma laty. Szukałaś wtedy ludzi, którzy chcieliby poprowadzić zajęcia na turnusach wytchnieniowych dla rodzin osób z niepełnosprawnościami. Chciałabym zapytać Cię o Wasze wrażenia i wspomnienia z ostatnich turnusów. 

Zofia Domańska: W ostatnim sezonie odbyły się cztery turnusy. Jeden z nich zorganizowaliśmy we współpracy z ukraińskim stowarzyszeniem, które ma podobne działania do Mudity. Był to turnus dedykowany rodzinom ukraińskim, które mają w sobie osoby z niepełnosprawnością. A trzy pozostałe były otwarte dla wszystkich. Turnusy organizowaliśmy już czwarty rok.

Jesteś zaangażowana od początku tej inicjatywy?

Z.D.: Tak. Śledzę działania Mudity i staram się je wspierać od samego początku. Przyjaźnię się z prezeską i założycielką, Olgą Ślepowrońską. Znamy się od dziecka. Połączyły nas doświadczenia wakacyjnych turnusów dla grup integracyjnych. Chyba trochę na ich wzór obie dążymy do tego, żeby tworzyć wioskę, która jest otwarta dla wszystkich. Turnusy Mudity zdecydowania przypominają taką wioskę, w której jest miejsce dla każdego, niezależnie od tego, czy ma niepełnosprawność, czy jej nie ma, czy jest rodzicem, rodzeństwem, wolontariuszem…

Grupa ludzi siedzących na kocach w kręgu na kei, na pierwszym planie jaskrawy koc w czerwoną i szafirową kratę, w tle jezioro i wystające maszty zacumowanych żaglówek

Założenie jest takie, że na turnus przyjeżdża cała rodzina?

Z.D.: Są rodziny, które przyjeżdżają w komplecie, i są też takie, z których przyjeżdża np. jeden rodzic z dzieckiem. Staramy się zapewnić wsparcie wolontariusza dla każdego dziecka, również dla rodzeństwa osoby z niepełnosprawnością. Na turnusy zapraszamy też rodziny osób dorosłych z niepełnosprawnościami. W tym roku najmłodszą uczestniczką była dziewczynka w wieku około roku, a były też osoby dorosłe z niepełnosprawnościami. Zależy nam na tym, żeby dać rodzicom i opiekunom osób z niepełnosprawnościami, niezależnie od ich wieku, możliwość wyjazdu na wakacje i chwilę wytchnienia. Zazwyczaj rodzice osób z niepełnosprawnościami wchodzą w rolę całodobowego opiekuna, zwłaszcza jeżeli dziecko czy podopieczny potrzebuje wparcia w pełnym zakresie. Wśród osób, które przyjeżdżają na turnusy, jest wiele takich, które tę funkcję pełnią przez całe życie. Systemowe rozwiązania są niewystarczające, a dla części rodzin niemożliwe jest skorzystanie z nich. Wytchnienie jest czymś czego bardzo brakuje. Zapotrzebowanie na organizację turnusów wytchnieniowych jest ogromne. Zgłaszają się rodziny z całej Polski. Spełniliśmy malutki ułamek tego, co jest potrzebne.

Zdjęcie wykonane w domu, na szarej kanapie siedzi młoda kobieta i troje małych dzieci, kobieta czyta dziecięcą książkę, na rękę ma nałożoną pacynkę

Dwóch chłopców i trzy dziewczynki ubrane w kolorowe letnie stroje siedzi na wzorzystym kocu piknikowym rozłożonym na trawie, część z nich ma na głowach opaski z drucików kreatywnych, wszyscy tworzą ozdoby z kolorowych drucików kreatywnych

Na czym polega Twoja rola wolontariuszki na turnusie? Jakie są Twoje zadania związane z organizacją turnusu?

Z.D.: Przy tegorocznych turnusach miałam za zadanie wesprzeć stowarzyszenie m.in. w znalezieniu materiałów. I mówię znalezieniu, a nie zakupieniu z dwóch powodów. Po pierwsze staramy się maksymalnie dużo środków odłożyć na to, żeby rodziny mogły wziąć udział w turnusie, płacąc jak najmniej. Po drugie dlatego, że możemy skorzystać z tego, co już mamy. W tym roku zamieściłam ogłoszenie o zbiórce rzeczowej w formie posta na Facebooku. Zrobiłam zdjęcie z wypisanymi wcześniej hasłami, jakich materiałów szukamy i ludzie udostępnili je na swoich profilach. Ktoś zobaczył post na Facebooku, napisał do mnie na messengerze, poprosiłam, żeby wysłał materiały na wskazany paczkomat i to wystarczyło. Tyle potrzeba było, żeby człowiek poszukał rzeczy, które ma w domu, a których nie potrzebuje i może się nimi podzielić. A te materiały to wszystko to, co może się przydać na wakacjach: planszówki, kredki, papier, sprzęt sportowy, np. paletki, gumy do skakania, zestaw do frisbee... Były osoby, które nie dysponowały niczym, więc konkretne, szczególne rzeczy, które są potrzebne chciały nam kupić i wysłać. Więc to, co robiłam w tym roku, to zbieranie materiałów, dostarczenie ich na miejsce i zarządzanie nimi. Pomagałam też w transporcie z Warszawy do Łachy, miejscowości gdzie w tym roku odbywały się turnusy. Podpowiadałam jak można dojechać najbliżej, przewoziłam kilka osób samochodem, szukałam osób, które mogą pomóc w tym przewozie. Razem z kierowniczką turnusów, pojechałam też na miejsce do Łachy po to, żeby zrobić zwiad, czyli rozejrzeć się po tym miejscu, porozmawiać z kierownikiem terenu i omówić szczegóły przed wypoczynkiem. Ale też prowadziłam zajęcia dla rodziców związane z komunikacją alternatywną, bo zajmuję się tym zawodowo. W poprzednich latach, z kolei, szukałam ludzi, którzy mają doświadczenie w organizowaniu czasu wolnego dla dzieci, rodzin, grup i pojedynczych osób. Szukałam więc animatorów, harcerzy, do poprowadzenia ogniska albo gry, masażystów, osób, które znają się na rękodziele. Dzięki temu na turnusie było m.in. spotkanie z dietetyczką, czy koncert - przyjechał chłopak, który zaśpiewał dla wszystkich i to był jego wkład.

Co jeszcze robią wolontariusze podczas turnusu? Jak wygląda taki wolontariat?

Z.D.: Można przyjechać incydentalnie, poświęcić jeden dzień i podzielić się czymś, co się potrafi: zorganizować warsztaty, zaoferować usługę dla ciała - pielęgnację, masaż, muzykę. Natomiast to, co jest najbardziej pożądane, żeby turnusy mogły dojść do skutku, to towarzyszenie osobom z niepełnosprawnościami. Zazwyczaj są to dzieci, więc praca wolontariusza polega na zabawie z dzieckiem przez kilka godzin w ciągu dnia. I to zabawie w takiej atmosferze i przestrzeni, gdzie są też inne dzieci, inni wolontariusze, rodziny, gdzie mamy ogród do zabawy. W tym roku można było pójść na kąpielisko, przejść się na spacer nad Narwią, skorzystać ze sprzętów sportowych. Wolontariusz opiekuje się podopiecznym przez 5 dni, tyle ile trwa turnus. W tym czasie rodzic lub opiekun może wziąć udział w kręgu rodziców, który prowadzi psycholog, skorzystać z dedykowanych atrakcji, jak np. masaż, pójść na samotny spacer, wypić kawę, która jest ciepła, pobyć chwilę samemu ze sobą. Te parę godzin dziennie dla człowieka zaangażowanego w całodobową opiekę nad osobą z niepełnosprawnością może być na wagę złota, coś co wielu osobom wydaje się zwykłym elementem codzienności, dla niektórych jest czymś trudnym do osiągnięcia. To co trzeba umieć jako wolontariusz, to po prostu być z drugim człowiekiem. Staramy się brać pod uwagę to, kim są wolontariusze, łączymy w pary wolontariusza i rodzinę jeszcze przed turnusem, więc jest możliwość napisania do siebie nawzajem. Dwa lata temu byłam na turnusie właśnie wolontariuszką towarzyszącą dziecku. Moim podopiecznym był 3,5-letni chłopiec. Pamiętam, że puszczaliśmy bańki mydlane, chodziliśmy po lesie, rozmawialiśmy, bawiliśmy się, że siedzimy na schodach, rzucamy linę i czekamy aż złowi się na nią rekin przez 15 minut albo pół godziny. I tak spędziłam te 5 dni. Dzięki temu jego rodzice pierwszy raz pojechali bez dziecka na kawę. I to był przełomowy moment dla nich. Coś, co może się wydawać banalne, było czymś ogromnie wartościowym. Staramy się rodziców otoczyć troską, ale też nie narzucać się. Ponieważ mój podopieczny miał drzemki kiedy były wyznaczone godziny towarzyszenia dzieciom i czasu dla rodziców, umawiałam się z jego mamą na dwie godziny wieczorem, dbałam o to, żeby miała zrobioną rano kawę i zjadła śniadanie. Wspaniałe jest to, że przyjaźnimy się do dzisiaj i odwiedzamy się kiedy tylko możemy. Poza poczuciem dobrze spełnionego obowiązku została mi też przyjaciółka.

Grupa ponad 20 osób na spacerze leśnym w letni dzień

Zdjęcie pikniku rodzinnego, w którym uczestniczy dwoje dorosłych i dziecko, na trawie na rozłożonym kolorowym kocu siedzi kobieta, na stołku campingowym siedzi mężczyzna, pomiędzy nimi chłopiec w wózku, przykryty czerwonym kocem, wszyscy rozmawiają i uśmiechają się, w tle zieleń lasu

Turnusy wakacyjne to jedno z wielu działań stowarzyszenia. Czy mogłabyś przybliżyć działalność Mudity w ciągu całego roku i opowiedzieć jak w tej działalności funkcjonują wolontariusze?

Z.D.: Mudita oznacza radość z tego, że innym jest dobrze. I na tym polega działalność stowarzyszenia. Opowiedzieć Ci skąd się wziął pomysł na stowarzyszenie?

Tak, chętnie.

Z.D.: Założycielka fundacji pojechała kiedyś do SPA z mamą. Mama zaprosiła ją do SPA, bo Olga była bardzo zmęczona pracą i opieką nad dziećmi. Kiedy zrelaksowała się, poczuła ulgę i pomyślała, że chciałaby, żeby każdy miał okazję coś takiego odczuć. I stąd wziął się pomysł na stowarzyszenie - żeby stworzyć możliwość oddechu i relaksu osobom, które na co dzień takiej możliwości nie mają. Jakie konkretne działania prowadzi Stowarzyszenie Mudita? To są wspomniane już wakacyjne turnusy wytchnieniowe, ale też wydarzenia wytchnieniowe w ciągu roku, które odbywają się w różnych miastach, między innymi w Warszawie czy Krakowie. Takie wydarzenia mogą mieć formę np. popołudniowego spotkania dla rodzin w parku. Wówczas rodzic czy opiekun może wziąć udział w dedykowanej mu aktywności - warsztacie, relaksacji, jodze, koncercie gongów, a dziecko jest pod opieką wolontariusza.Mamy też indywidualny wolontariat wytchnieniowy w ciągu roku. Taki wolontariat polega na tym, że wolontariusz spotyka się z rodziną w ich w domu lub w innym dogodnym miejscu i spędza czas z dzieckiem. Wtedy rodzic ma czas zająć się sprawami innymi niż opieka nad dzieckiem, będąc spokojnym o to, że wolontariusz temu dziecku towarzyszy. I to jest podstawa działania stowarzyszenia. Poza tym Mudita prowadzi internetowe grupy wsparcia dla rodziców dzieci z niepełnosprawnościami. Grupy są prowadzone przez zespół psycholożek i psychologów. Spotkania mają formę online, dzięki czemu nie trzeba wychodzić z domu, żeby wziąć w nich udział, a to jest kluczowe. Rodzice mogą też uzyskać wsparcie w postaci poradnictwa. Opieka nad osobą z niepełnosprawnością to wyzwanie, które nie ogranicza się do samej opieki - potrzebna jest logistyka, znajomość przepisów prawnych, możliwości pozyskania wsparcia. Niestety otrzymując diagnozę, nie dostaje się instrukcji działania. Wszystkiego trzeba dowiedzieć się samemu. Posiadanie takiej sieci wsparcia to jest najlepsze, co można mieć. Stowarzyszenie wydało poradnik, który nazywa się Powitalnik, jest dostępny na stronie Mudity. To jest taka publikacja dla rodziców, którzy dowiedzieli się o diagnozie dziecka. Ma ona pomóc zrozumieć sytuację, w której się znaleźli i podpowiedzieć co dalej. Staramy się dotrzeć z poradnikiem do szpitali, miejsc, w których rodzice otrzymują diagnozę i gdzie mogą potrzebować takiego wsparcia. W tych wszystkich działaniach są obecni wolontariusze, część z nich to specjaliści, którzy działają w ramach wolontariatu kompetencyjnego. Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, Mudita przy wsparciu wolontariuszy zajęła się organizacją podróży dla rodzin, w których są osoby z niepełnosprawnością. Otworzyła też punkty recepcyjne, które były dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Jedną z form działań stowarzyszenia jest też latające SPA, w ramach którego opiekunowie osóbz niepełnosprawnością mogą skorzystać w swoim domu z różnego rodzaju usług związancyh z relaksem i zadbaniem o ciało. Zdarza się, że ze swoimi usługami jadą fryzjerzy, w domu rodziny może być zorganizowany koncert, masaż, joga, manicure. Mamy jeszcze projekt Podzielnia, który polega na odbieraniu z miejsc takich jak targowiska produktów spożywczych, które mogłyby się zmarnować, a mogą jeszcze zostać użyte, paczkowanie ich i zawożenie rodzinom, które mają trudność z wyjściem z domu na zakupy. 

Kilkanaście osób - dorosłych i dzieci - leży w kręgu na pomarańczowej macie, leżą na plecach z głowami skierowanymi do środka kręgu, wykonując ćwiczenia relaksacyjne

Czy Stowarzyszenie Mudita jest miejscem gdzie można odbyć wolontariat rodzinnie?

Z.D.: Tak, jak najbardziej. Nawet w niektórych sytuacjach jest to pożądane. Ten wolontariat opiera się na byciu razem, przebywaniu z drugim człowiekiem. Każdy rodzic wie, że łatwiej zajmować się dwójką dzieci niż jednym, bo wtedy mogą bawić się razem. Może być też tak, że potrzebna jest pomoc w zrobieniu zakupów, zniesieniu wózka, ugotowaniu obiadu. Warto skontaktować się ze stowarzyszeniem i napisać jakie ma się możliwości. Bo koordynatorki wolontariatu z pewnością znajdą zastosowanie dla naszych chęci. Wśród wolontariuszy wiele jest osób, które chcą zdobyć doświadczenie w pracy z dziećmi, studentów psychologii, pedagogiki, pielęgniarstwa, fizjoterapii, kierunków pokrewnych. W stowarzyszeniu można realizować poprzez wolontariat praktyki studenckie. Ja sama jestem osobą zawodowo związaną z pedagogiką specjalną. Od kilkunastu lat pracuję w tym obszarze w różnych formach. I wydawałoby się, że dla kogoś kto jest specjalistą w pracy z osobami z niepełnosprawnościami, wolontariat wytchnieniowy nie powinien być czymś odkrywczym. A dla mnie mimo bycie wolontariuszką w każdej z form, to za każdym razem cenne doświadczenie. Samo poczucie jak ogromny ma się wkład w czyjś świat i w swój własny jest niesamowite, a doświadczenie w pracy z ludźmi jest ogromne.

Właśnie miałam zapytać co czerpiesz z tego wolontariatu dla siebie. I chyba już na to pytanie odpowiedziałaś.

Z.D.: Przede wszystkim mam poczucie, że mogę tworzyć taki świat, jakim chciałabym, żeby był. Lubimy sobie mówić na turnusach, że jesteśmy jak wioska, w której może być każdy, nikt nie ocenia, jest oddech od wszystkiego, co jest trudne na co dzień, jest wyrozumiałość i wsparcie, nie ma porównywania i przede wszystkim jest ogromna troska o drugiego człowieka. Wspaniale jest być w takiej wiosce, niezależnie od tego, kim się tam jest, jaką się rolę pełni. To daje naprawdę piękny obraz tego kim mogą być dla siebie ludzie. A poza takimi wartościami, które bym nazwała duchowymi, jest też dużo konkretnych umiejętności, z których korzystam w pracy zawodowej. Dla mnie znajomość rodzin i ich sytuacji z perspektywy rodzica i opiekuna, tego z czym się mierzą, dała mi bardzo dużo jeżeli chodzi o pracę jako terapeuta dziecięcy. Od innych wolontariuszy wiem, że ilość zalet, które można zaczerpnąć dla siebie jest ogromna. Tam się naprawdę dużo dzieje, chociaż formy wsparcia wcale nie są trudne.

Zdjęcie dwójki dzieci, które uśmiechają się i przytulają do siebie, w tle inne osoby oraz zieleń, zdjęcie wykonane w porze letniej

Jakie macie w Stowarzyszeniu plany na przyszłość związane z wolontariatem?

Z.D.: Niezmiennie chcemy rozwijać każdy obszar. We wszystkich działaniach, które podejmujemy przejawia się to, że to mały ułamek zapotrzebowania. Więc chcemy, żeby było szerzej. Chcemy dzielić się doświadczeniem, bo nie tylko Mudita może organizować turnusy czy wydarzenia wytchnieniowe, są inne organizacje. My mamy już w tym momencie zaplecze i wiedzę, dobre praktyki, którymi możemy się dzielić. Więc fajnie byłoby taką mądrość z tego, co już udało się wypracować, posłać w świat.

A jakie są Wasze potrzeby?

Z.D.: Na pewno przyda się wiedza i umiejętności osób, które potrafią organizować, są dobre w logistyce, potrafią pozyskiwać środki, bo tego naprawdę potrzebujemy. Ale niezmiennie ogromne jest zapotrzebowanie na wolontariuszy wytchnieniowych i w ciągu całego roku, i na turnusy wytchnieniowe. Bo to jest podstawowa wartość.

Trzy osoby grają na świeżym powietrzu w piłkę, rzucając ją do siebie, jeden z graczy siedzi na wózku, w tle widać kobietę, która siedzi na leżaku i obserwuje grę


Zdjęcia przekazana przez Stowarzyszenie Mudita 

Rozmowa: Olga Bartosiewicz